Ostatni mecz morderczego sezonu za nami …
GKS Górnik Grabownica - LKS Wesoła 0-1 (0-0)
85’ 0-1 Wojtek Dyrak
Wygrywamy na trudnym terenie mając przy tym dużo szczęścia. Gospodarze kilku krotnie obijali słupki i poprzeczki. Gratulacje dla całego zespołu, który dziś włożył masę zdrowia w to spotkanie.
W sobotnie popołudnie LKS Wesoła zmierzyła się w Grabownicy Starzeńskiej z miejscowym Górnikiem, który w rundzie wiosennej spisywał się znakomicie. Nasi piłkarze niestety nie udawali się na ten mecz optymistycznie nastawieni, ponieważ ostatnie Nasze wyczyny przyniosły nam straszne straty bramkowe, porażki w Zmiennicy i klęskę z liderem rozgrywek. Sytuacja w tabeli tak się ułożyła, że tylko zwycięstwo dawało Nam szansę na utrzymanie przy założeniu, że Jasienica Rosielna i Guzikówka również odniosą zwycięstwa, ale w takiej sytuacji dodatkowo musielibyśmy odnieść wyższe zwycięstwo niż rywale z Krosna. W przypadku remisu lub porażki a zwycięstw w/w drużyn przelicznik, który decyduje o spadku dwóch z trzech "A" klas mielibyśmy zdecydowanie słabszy niż ekipa z jednej z grup. Nie mogliśmy dziś skorzystać z usług Dominika Laski, który doznał w ostatnim spotkaniu kontuzji, Dawida Blachy, Kamila Osipa i Patryka Terembuły, którzy rywalizowali w turnieju w Warszawie, i chociażby Marcina Krasnopolskiego. Wielkim pozytywem była obecność Witolda Drewniaka, oraz kapitana Wojciecha Dyraka. Od początku spotkania widać było zaangażowanie, walkę na całej szerokości i długości boiska, stworzyliśmy trzy świetne okazje ale zabrakło dokładności może szczęścia w wykończeniu. Gospodarze z minuty na minutę zyskiwali przewagę w polu i stwarzali groźne sytuacje bramkowe, jeszcze przed przerwą mogliśmy się cieszyć, że strzały rywali wylądowały na poprzeczce i słupku. Po przerwie Górnik nadal miał przewagę w posiadaniu piłki, ale bardzo mądrze się broniliśmy, a wynik, który posiadaliśmy dawał nam utrzymanie w lidze patrząc na korespondencyjne pojedynki na innych boiskach. W okolicach 60-70 Górnik dwukrotnie trafiał w Nasz słupek i raz w poprzeczkę. W 75 minucie strzał głową poszybował nad poprzeczką. Z Naszej strony po rzucie rożnym w wykonaniu Eryka Karnasa i wybiciu piłki na dwudziesty metr uderzenie znakomicie dziś grającego Piotra Wrony w nieprawdopodobny sposób po rykoszecie wybronił bramkarz rywali. Groźne uderzenie z wolnego Eryka Karnasa minęło minimalnie cel, a Ireneusz Ślączka pewnie interweniował przy strzałach zza pola karnego. Koszmarne dla Nas ostatnie minuty z wielu poprzednich spotkań i trauma związana ze startą punktów w 90 minucie zbliżała się nieuchronnie. W 85 minucie grający od 40 minuty z naciągniętym mięśniem dwugłowym, Nasz kapitan Wojciech Dyrak zagrał piłkę pomiędzy obrońców, Witold Drewniak będący na pozycji spalonej zasygnalizował swym zachowaniem, że nie bierze udziału w grze, arbiter boczny zbyt szybko uniósł chorągiewkę, a arbiter główny mimo, że już podnosił gwizdek by przerwać akcję, w mig pojął, że nie może odgwizdać ofsajdu i Wojciech Dyrak znalazł się oko w oko z bramkarzem Górnika. Nasz nieoceniony kapitan z zimną krwią wykorzystał okazję i dał Nam prowadzenie w meczu. Górnik mimo ogromnych starań nie był już w stanie odpowiedzieć, a popisy Witolda Drewniaka w stylu Włodzimierza Smolarka całkowicie odbierały ochotę rywalom na choćby wyrównanie Nasze utrzymanie w lidze stało się faktem. Gospodarze byli z całą pewnością zespołem, który prowadził grę, Górnik jednak dziś napotkał na opór szalenie ambitnie walczących rywali i nie dał rady ich pokonać. Gratulacje dla drużyny za cały sezon, były momenty złe tak jak te w ostatnich spotkaniach, ale tych bardzo przyjemnych chwil było wystarczająco dużo, by teraz cieszyć się z dalszej gry w tej samej klasie rozgrywkowej. Brawo drużyna. Myślę, że po ostatniej kolejce sezonu nie ma bardziej zadowolonego zespołu niż Nasz, a powodów ku temu jest wiele.